niedziela, 1 maja 2016

Baśnie Tysiąca i Jednej Dobrej Zmiany cz.VII - Kapitał zagraniczny

   A co się dzieje z pozostałymi bohaterami naszej opowieści? Warzywniaków i innych małych sklepików już w większości nie ma. Mamy za to wesołą gromadkę bezrobotnych i niezły regiment dzielnych urzędników. 
   Burmistrz, który w międzyczasie został wybrany ponownie na stanowisko, znów zaczął być molestowany przez mieszkańców miasteczka. 
- Nie mamy za co żyć, więc może znów trzeba zwrócić się do Rycerskiego Posła, aby temu zaradził? - domagali się bezrobotni mieszkańcy.
Urzędnik zrobił więc to co dotychczas, czyli uderzył do Posła w audiencję. Razem stwierdzili, iż sytuacja jest beznadziejna i próbowali znaleźć rozwiązanie. 
   W regionie nie było już większego lokalnego kapitalisty, który mógłby stworzyć miejsca pracy dla tak dużej liczby osób. Wpadli zatem na pomysł, iż skoro brak jest inwestora lokalnego to może ściągnąć takowego spoza regionu lub nawet z zagranicy. 
- Wydrukuje się trochę folderów, polobbuje się w Wielkiej Unii, pofejsujemy, polajkujemy, poblogujemy i ściągniemy jakiego kapitalistę - ustalili.
Aby przyciągnąć większego "frajera", niestety trzeba było wymyślić jakąś zachętę. Burmistrz wpadł na pomysł, iż nowy (tfu!) kapitalista powinien otrzymać zwolnienie z podatków lokalnych lub grunt pod inwestycję za darmo.
   Oferta poszła w świat, a ponieważ lokalna społeczność umiała jedynie konsumować i sprzedawać, zgłosili się dwaj inwestorzy w postaci dużych zagranicznych sieci handlowych. "Sieciówki" zaoferowały wybudowanie dwóch supermarketów i zatrudnienie w nich przynajmniej 2/3 bezrobotnych. 
   Burmistrz wraz ze swoją świtą powitał inwestorów chlebem i solą. To było zbawienie dla lokalnej społeczności! Pojawiły się zatem place budów i praca. Na razie niewielu "lokalsów" pracowało, bo większość to sprzedawcy a nie budowlańcy. Koniec budowy zaczęły sygnalizować ogłoszenia w Urzędzie Pracy Czarnej i Białej o rozpoczętym naborze. Na początek wśród mieszkańców zapanowała mała konsternacja. Inwestorzy próbowali dostosować poziom cen do możliwości nabywczych lokalnej społeczności i by mieć niższe koszty robili nabór dużej liczby osób, ale na 1/2 lub 2/3 etatu. 
   No cóż, pracować trzeba, więc pomimo lekkiego niezadowolenia 70% bezrobotnych znalazło zatrudnienie. Pojawiły się pierwsze oznaki, iż mieszkańcy mają troszkę więcej pieniążków. Zwiększały się obroty - głównie w marketach - a ludzie znów zobaczyli światełko w tunelu i szansę na lepsze życie. Jednak po paru miesiącach, "Kapitalistyczni Zbawcy" z zagranicy okazali się gorsi niż lokalni wyzyskiwacze. Zostawili najlepszych pracowników i zmienili im umowy na 3/4 etatu, a reszta wylądowała znów na bezrobociu.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz